Strona głównaPasjeMałe jest wielkie, czyli regionalne browary w natarciu

Małe jest wielkie, czyli regionalne browary w natarciu

Mimo, że browary regionalne w porównaniu do wielkich piwnych koncernów produkują „kroplę w morzu piwa”, zyskują coraz większy szacunek w oczach klientów, a co za tym idzie, ich sprzedaż rośnie.
Małe jest wielkie, czyli regionalne browary w natarciu Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że taki trend jest niemożliwy. Wiele małych, regionalnych browarów upadło. Trudno było im przetrwać w konkurencji z wielkimi „molochami". Piwni potentaci byli zdania, że przestarzałe wytwórnie, produkujące piwo i w dodatku nie małymi kosztami muszą przejść do lamusa, bo takie są prawa rynku.

- Walka o byt, znalezienie jakiejś niszy, była podstawowym zadaniem ich właścicieli. Niszę tę stanowiły przede wszystkim lokalne sklepy. - Wszystko zaczęło się zmieniać od momentu, gdy klienci stali się bardziej świadomi: zaczęli zwracać uwagę na zdrową żywność, poszukiwać czegoś innego, mniej pospolitego. Mieli już dosyć tych samych produktów i smaków, tylko w innych etykietach - mówi Wiktor Sawoniaka, dyrektor regionalnego Browaru Konstancin.

Krótszy czas spożycia

Browary regionalne wyszły naprzeciw konsumentom znudzonym przemysłowym piwem. Jaką przyjęły strategię? Postawiły na jakość, nie na ilość. Nie ważne ile piwa wyprodukuje się w ciągu roku, ważne jak smakuje to piwo. A dysproporcje te robią na prawdę duże wrażenie: średnio produkcja regionalnego piwa to kilkadziesiąt tysięcy hektolitrów w roku. Dla porównania, duże browary złocistego napoju w ciągu roku warzą kilka milionów hektolitrów.

Na polskim rynku piwa, browary regionalne, produkujące piwo tradycyjnymi metodami, mają ok. 5% udziałów, choć zaledwie kilka lat temu ok. 2 - 3 %. Duże koncerny nie mogą pozwolić sobie na produkcje piwa w taki sposób, ponieważ zwyczajnie by im się to nie opłacało. Dlatego browary przemysłowe robią skondensowany ekstrakt piwny, który rozcieńcza się wodą i nasyca sztucznie CO2 (metoda „high gravity" ). Piwo takie leżakuje od 5 do 12 dni. Piwo robione tradycyjnie powstaje z kolei w około 40 dni.

Będą się rozwijać?


Piwo niepasteryzowane, to jedna z podstawowych recept na sukces małych browarów. Warzone tradycyjnymi metodami muszą być wypite w ciągu kilku tygodni. W tym przypadku nie stosuje się procesu nagrzewania, który wydłuża termin przydatności napoju i nie dodaje się żadnych konserwantów. W temperaturze 0-1° C piwo „czeka" kilkanaście tygodni na swoich klientów. To samo piwo, ale robione przez duże koncerny, choć innymi metodami niż tradycyjne, na półce sklepu może czekać na klienta nawet kilka miesięcy, zaś piwo pasteryzowane, pół roku, a bywa, że dłużej. W odróżnieniu od piw robionych na masową skalę, regionalne browary nie stosują metody „high gravity".

Wiele osób zastanawia się jednak, czy boom na piwa regionalne nie minie. Ludzie posmakują, nacieszą podniebienie i wrócą do „tradycyjnego" piwa z puszki, tym bardziej, że piwo z regionalnych browarów są z reguły droższe.

- Rynek niszowych, regionalnych piw w Polsce dopiero rozwija się, ale zainteresowanie nimi z pewnością będzie wzrastało. Klienci są coraz bardziej świadomi różnicy między piwem, a piwem, doceniają te, do których produkcji wkłada się więcej czasu, wysiłku i serca. A różnicę widać przede wszystkim w smaku - podsumowuje Wiktor Sawoniaka.

Zobacz także

 

 

 

Skomentuj artykuł:

Komentarze mogą dodawać wyłącznie osoby zalogowane.
Jesteś niezalogowany: zaloguj się / zarejestruj się




Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Senior.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Komentarze niezgodne z prawem i Regulaminem serwisu będą usuwane.

Artykuły promowane

Najnowsze w dziale

Polecane na Facebooku

Najnowsze na forum

Warto zobaczyć

  • Pola Nadziei
  • Internetowe Stowarzyszenie Seniorów
  • Aktywni 50+
  • eGospodarka.pl
  • Oferty pracy