21-05-2010
zmień rozmiar tekstu
A+ A-
To się nazywa „mieć pasję" - nie lubi ryb, nie umie pływać, ale z kutrem związał swoje życie, 80-letni Bill Hocking, jeden z najstarszych rybaków w Europie, świętuje 70 lat spędzonych na morzu.
Osiemdziesięciolatek, który zaczął swą przygodę z rybołówstwem jako praktykant 20 maja 1940 roku, nie zamierza jeszcze odwiesić swych kaloszy.- Będę je nosił tak długo, jak będę mógł. Co miałbym robić? Rzucić to, iść do domu i umrzeć? - przekornie pyta Hocking tych, którzy pytają, czemu jeszcze pracuje.
- Moje życie jest na morzu, zawsze tak było. Problemem jest tylko to, że nie jadam ryb. Nie lubię ani ryb, ani skorupiaków. Wolę steki - mówi pan Hocking.
Jest już pradziadkiem, ale codziennie o piątej rano wyrusza z Looe w Kornwalii na ocean swoją łodzią o nazwie Neptune's Pride (Duma Neptuna), aby łapać kraby i homary.
- Nie jestem już młody i czasem muszę stoczyć walkę ,choćby ze zmęczeniem, ale to mój sposób na życie - powiedział sędziwy rybak. - Kiedy zaczynałem, było inaczej. Wówczas wystarczyło się zarejestrować raz w roku, dziś muszę wypełniać formularz rano, w południe i wieczorem - narzeka na biurokrację.
Żona rybaka, Margaret, również osiemdziesięciolatka, spędziła 57 lat martwiąc się, czy mąż nie wypadnie za burtę. - On się nie podda - komentuje charakter współmałżonka. - Będzie pracował dopóki będzie mógł się poruszać lub dopóki nie wpadnie do wody. Uwielbia to, co robi, a ja nigdy nie próbowałam o powstrzymać - dodaje.