26-04-2014
zmień rozmiar tekstu
A+ A-
Ostatni rzemieślnicy E.K.: W reportażu radiowej Trójki Nadodrze nazwano „zagłębiem rzemieślników wielu pokoleń"... J.Sz.: Niekiedy podczas spotkań z seniorami pytam o jakąś sprawę i słyszę np.: „Zwróć się do Józka, przecież on się tym zajmuje". To jest dla Nadodrza wyjątkowe, że działa tu wciąż wielu rzemieślników. Pamiętam, jak na osiedlu gościliśmy ekspertów z komisji ESK 2016 (Europejska Stolica Kultury 2016). Przedstawiłem im właśnie naszych najstarszych rzemieślników, np. naszego najstarszego fotografa. Choć gdyby ktoś powiedział mu, że jest fotografem, najprawdopodobniej by go obraził, bo ten pan nazywa siebie portrecistą. Na naszym osiedlu można też kupić prawdziwy, pyszny pieczony bez konserwantów. Przy Trzebnickiej z kolei pracuje szewc. U niego jedna z pań z tej komisji reperowała buty po swoim ojcu czy dziadku, jeszcze oficerskie, mocno zniszczone. Ponoć nigdzie indziej w Europie nie udało jej się znaleźć nikogo, kto by się podjął tego zadania... Przy ul. Chrobrego działa zegarmistrz-optyk. Zakład zegarmistrzowski najpierw przeszedł z ojca na syna, a teraz on prowadzi go ze swoimi dwiema córkami, które otworzyły tam jeszcze salon optyczny. Można powiedzieć, że ten sam zakład jest w rękach tej samej rodziny od wielu, wielu lat.
Brama się nie domyka E.K.: Jak wyglądają relacje z nowymi mieszkańcami osiedla? Czy też chętnie włączają się w jego życie? J.Sz.: Właściwie nie musimy organizować specjalnych miejsc czy grup, by się integrować i spotykać. Większość osób zna się doskonale, nowi też się z czasem aklimatyzują. Szkoda, że studenci, którzy zamieszkują Nadodrze, nie włączają w życie osiedla. Są bardzo zamknięci w sobie, nie szukają kontaktu z mieszkańcami. Próbowałem ich zaangażować, zachęcić do działania, ale to już trochę inny świat. Pamiętam, że była tu taka młoda Amerykanka i ona wielu rzeczy po prostu nie mogła zrozumieć - i językowo, i kulturowo. Bo jak to, dlaczego brama się nie domyka...?
źródło: Czerwony Portfelik Senior, wydanie: Wrocław 06/13