26-06-2006
zmień rozmiar tekstu
A+ A-
LiteraturaJedynym opracowaniem poświęconym wizerunkowi starszych kobiet w filmie jest niedostępna w Polsce pozycja „Saints and Shrews” autorstwa Karen M. Stoddard, opublikowana w 1983 roku.
Autorka dokonała w niej przeglądu około 200 tytułów hollywoodzkich z lat 1930 – 1981. Dokładniejszej analizie poddała 64. Zgodnie z jej obserwacjami, w okresie od roku 1930 do 45 dojrzałe kobiety przedstawiano na ekranie głównie jako bezinteresowne i silne matki. W latach powojennych macierzyństwo utrzymało swój dominujący status w kinie jeśli chodzi o rolę przypisywaną dojrzałym kobietom, jednak charakterologiczny rys postaci stał się nieco bardziej mroczny. Bezdzietność mogła prowadzić już do załamania nerwowego, a kobiety poświęcające się karierze swoją postawą działały zazwyczaj na szkodę swoich rodzin i dzieci. Lata 50-te wniosły do filmografii szereg negatywnych skojarzeń związanych z procesem starzenia się. Trend ten regularnie narastał i osiągnął swoją kulminację w latach sześćdziesiątych.
W tym kontekście autorka przywołuje postać nieżyjącego już amerykańskiego pisarza Philipa Wylie i jego książkę „Żmijowe plemię” (1942), w której przypuszcza pełen jadu atak na pokolenie starzejących się kobiet. Wylie ukuł termin „mamizm”, oznaczający model rodziny kierowanej przez dominującą, pełną energii matkę, która podporządkowuje sobie swego partnera – męża, a ten sprowadzony do roli jej echa, wykonawcy poleceń, często jest wyłączony z podejmowania najważniejszych decyzji. Bycie taką matką, pisał, „to nieszczęście dla człowieka. I jak każde nieszczęście, jest ona (matka) powodem do smutku, wyrzutem sumienia, syreną ostrzegawczą i uosabia rozpaczliwe wołanie o pomstę do nieba”. Stoddard łączy to z falą negatywnych stereotypów matki widocznych w kinematografii lat 60-tych.
W pracy z roku 2000, E. Markson i C. Taylor z Uniwersytetu Bostońskiego zauważają, że niezależnie od dekady produkcje hollywoodzkie niosą przesłanie, zgodnie z którym „władza i sukcesy mężczyzn nie zostaną najprawdopodobniej zakłócone przez zaawansowany wiek” i wszystkie problemy mogące się z nim wiązać, co zupełnie nie ma zastosowania w przypadku kobiet. Film amerykański odzwierciedla również powszechnie panujące przekonanie, iż „wartość kobiety leży w jej młodzieńczości, która jest z kolei symbolem jej możliwości prokreacyjnych”, piszą autorki.